To niby blog o Dielettcie, ale postanowiłam wstawić tu mojego danego i PIERWSZEGO (xD) One Shota. Jest on o Leonettcie (wtedy wolałam tą parę, jednak Leon stał się taki... debilny, bezuczuciowy? Tak, to dobre określenia ^^) Dobra nie przydłużam. Jak chcecie to przeczytajcie, ja Was do niczego nie zmuszam ;D Rozdział będzie dzisiaj (prawdopodobnie) :*
~*~
Dawno, dawno temu, za górami, za.... Chwila... Tak zaczyna się bajka, a
ta historia ani trochę jej nie przypomina. Trzeba pamiętać, iż nie każda historia kończy się happyend'em.
Leon i Violetta, Violetta i Leon. Dwie zupełnie różniące się od
siebie osoby, można było uznać, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ona
ponad życie kochała muzykę, prawdę mówiąc muzyka była jej całym życiem.
On odważny, pragnący adrenaliny miłośnik motocrossu. Oboje jednak
tworzyli całość i byli kochającą się ponad życie parą. Byli w stanie
skoczyć dla siebie w ogień i zostawić wszystko, kiedy ich druga połówka
była w potrzebie. Kto by pomyślał, że ich los skończy się tak marnie?
Wszystko zaczęło się z początkiem wakacji, kiedy z powodu braku czasu,
zbyt zajęci spełnianiem własnych marzeń zaczęli się od siebie oddalać.
Była piękna, letnia pogoda. Ciepły wiatr powiewał liśćmi, leżącymi
na dróżkach, chodnikach i ulicach. Leon tak jak na co dzień dzień
spędzał na torze. Od jakiegoś czasu przebywał tam dużo częściej niż
zazwyczaj. Przystojny chłopak wsiadł na motor, po czym odpalił go i
ruszył. Jego piękne brązowe włosy powiewały na wietrze, a on z każdym
kolejnym okrążeniem i wykonanym trickiem, czuł że żyje. Niektórym mogło
by się wydawać, że to dziwne, iż zwykły, przeciętny nastolatek tak
bardzo oddaje się swojej pasji, jednak dla niego to było normalne i
zrozumiałe. Przecież kochał to ponad życie.
Ona za to siedziała w ich wspólnym domu przy pianinie, myśląc nad
melodią i słowami kolejnej piosenki. Instrument, niby zwykła rzecz,
wydająca dźwięki, każda jak inne, dla niej znaczyła zupełnie co innego.
Dla niej to było całe życie. Tak samo jak jej druga połówka spełniała
swoje największe marzenia. Z jej pięknych ust wypływały coraz to nowe,
szczere słowa, tekstu, który przypływał jej do ust, tak niespodziewanie,
jakby już wcześniej znała słowa. Jej głos był bardzo melodyjny i
czysty, została obdarzona wspaniałym talentem wokalnym i muzycznym, co w
pełni wykorzystywała. Jej palce zaś wędrowały po klawiaturze, tak
płynnie, tak jakby pływały i wiedziały, w który klawisz mają uderzyć.
Oboje spełniali swoje marzenia, tylko że tak bardzo poświęcali się
swoim pasjom, iż z każdym dniem coraz bardziej się od siebie oddalali,
chociaż nie zdawali sobie z tego sprawy, ponieważ oni cały czas uważali
się za szczęśliwą parę. Jednak czy na pewno można ich było tak nazwać?
Widywali się tylko wieczorem, kiedy Leon wracał z toru. Razem jedli
kolację, przy której z przemęczenia prawie wcale się nie odzywali i
kładli się spać. Czy tak powinno wyglądać życie szczęśliwej pary?
Zapewne każdy odpowiedział sobie teraz, że "nie". Kiedyś spędzali ze
sobą każdą chwilę i zawsze sprawiały im je przyjemność. Tęsknili za sobą
na każdym kroku, kiedy nie byli z drugą połówką. Tamte czasy zniknęły.
Prysły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednak oni zbyt zajęci
sobą, nie zauważali tego i nadal uważali, że są tak jak zawsze kochającą
się, szczęśliwą rodziną.
Pewnego dnia jednak kiedy Leon jak zawsze pojawił się na torze, jego
życie zmieniło kierunek podążania. Wywróciło się o 180 %. W tym
wydarzeniu uczestniczyła pewna osoba. Była nią najlepsza przyjaciółka
Leona jak i Violetty. Nosiła imię Francesca, była mechanikiem na torze,
na którym codziennie przybywał chłopak, oraz byłym uczniem prestiżowej
szkoły muzycznej, którą ukończyła razem z Violettą. Mimo tego one nadal
się widywały i przyjaźniły. Zawsze świetnie się dogadywały.
Kiedy Verdas wsiadł na motor i jeździł na maszynie przyglądała mu
się właśnie Francesca, zawsze to robiła, wiedząc, że chłopak od zawsze
był miłością jej najlepszej przyjaciółki, którą traktowała jak siostrę,
ona i tak darzyła młodego chłopaka pięknym uczuciem, którym jest miłość.
Kiedy ona nie patrzyła to on wlepiał swój wzrok w przepiękną
nastolatkę. Nie wiedział dokładnie co tak na prawdę się z nim dzieje.
Był z Violettą, więc dlaczego kiedy patrzył na Francescę miał iskry w
oczach i na samą myśl o niej robiło mu się ciepło na sercu? Nagle przez
swoją nieuwagę stracił kontrolę nad niebezpieczną maszyną i razem z nią
zaliczył spotkanie z ziemią. Gdy dziewczyna zauważyła, że nastolatka nie
ma w zasięgu jej oczu, szybko pobiegła zobaczyć co się stało. Kiedy
ujrzała go z zakrwawioną ręką leżącego na ziemi, jej serce zaczęło bić o
wiele szybciej, a w jej głowie tworzyły się najgorsze scenariusze.
Przykucnęła przy chłopaku i prawą ręką sprawdziła puls.
Kiedy jego powieki uniosły się ku górze, a oczy wreszcie ujrzały
światło dzienne, dziewczyna odczuła przypływ radości i wtuliła się w
chłopaka. Zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji szybko odsunęła się
speszona i wstała po czym sama pomogła mu zrobić to samo.
-Jak się czujesz?! Boli Cię coś?! Trzeba szybko wezwać
pogotowie!!!-zaczęła panikować zmartwiona tym wszystkim. Szybko wsadziła
rękę do spodni w celu odszukania telefonu.
On temu zaprzestał nie odpowiadając na żadne z zadanych pytań,
lecz... zrobił coś czego i on i ona się nie spodziewali, jednak
pragnęli. Zbliżył swoje wargi do jej i musną delikatnie. Czując, że
dziewczyna go nie odpycha, zatopił ich usta w namiętnym pocałunku.
Poczuł coś niezwykłego, coś czego nie czuł przy żadnym pocałunku z
Violettą. Chwilę potem jednak ona odsunęła się od niego tak, że dzielił
ich zaledwie milimetr.
-Leon, nie możemy. Ty jesteś z Violettą i chociaż pragnęłam tego co się stało, to my... my nie powinniśmy.
-Violetta teraz się nie liczy, teraz jesteśmy my-odparł bez namysłu i
uśmiechną się po czym znów złożył pocałunek na ustach dziewczyny, a ona
oddała go. To było magiczne przeżycie dla nich obojga.
Po oderwaniu się od siebie, chłopak niestety musiał już wracać do
domu. Czule pożegnał się z Francescą i udał się w stronę miejsca
zamieszkania. Wiedział, że musi porozmawiać z Violettą, wiedział że musi
z nią zerwać. Wiedział wszystko... wszystko oprócz tego jak bardzo
zrani to dziewczynę. Wszedł do domu z ponurą miną. Ona od razu podeszła
do niego i musnęła lekko jego usta. Nie oddał pocałunku, co wprowadziło
Violettę w zdziwienie.
-Coś się stało?-spytała kiedy siedzieli już przy stole jak każdego wieczoru.
-Nie, nic się nie stało-odpowiedział niezgodnie z prawdą.
-Widzę, że masz jakiś zły humor, no ale jak tam chcesz-zachichotała nie
świadoma niczego co wydarzyło się dzisiejszego dnia.-pomyślałam, że może
powinniśmy pójść razem na jakąś romantyczną kolację? Dawno nigdzie
razem nie wychodziliśmy. Pomyślałam, że ostatnio trochę się od siebie
oddaliliśmy i chciałabym to naprawić.
-Wiesz... Ja... Muszę Ci coś wyznać Violetto-teraz już wiedziała, że coś
się stało. Zawsze mówił do niej pełnym imieniem tylko wtedy kiedy
naprawdę coś się działo.
-O co chodzi?-spytała zmartwiona. Denerwowało ją to, że chłopak milczał.-Leon proszę! Ja się martwię, o co chodzi?!
-Zdradziłem Cię-powiedział po czym wstał od stołu i spojrzał dziewczynie prosto w oczy. Widział... Pustkę, ból?
Także wstała i nie mogła uwierzyć w to co przed chwilą wyznał jej
chłopak. Czuła straszny ból w sercu. Nie sądziła, że on będzie w stanie
tak bardzo ją zranić.
-Jak mogłeś? Dlaczego mi to robisz, co? Pewnie zawsze chciałeś żebym
cierpiała, tak? Udało Ci się! Twój cel został wypełniony. Brawo. Kto
jest tą szczęściarą, co?-spytała.
-Violetta... Przepraszam... Ja i Francesca nie chcieliśmy cię zra...-nie zdążył dopowiedzieć ponieważ ona mu przerwała.
-Francesca?! Pięknie... Po prostu kurwa zajebiście!-z jej oczu zaczęły wypływać słone łzy.
Zdziwiło go słownictwo dziewczyny, nigdy nie słyszał żeby
przeklinała. Chciał wytrzeć ręką łzy wypływające z jej oczu, lecz ona
odsunęła się od niego.
-Nie wybaczę Ci tego...
-Nnie musisz... Ja... Ja chcę z nią być...-powiedział "wbijając nóż" w serce dziewczyny.
-Nienawidzę Cię!!!-uderzyła chłopaka w twarz i szybko wbiegła do ich
wspólnego pokoju, gdzie wyjęła walizkę byłego chłopaka, spakowała jego
ubrania i oddała ją jej właścicielowi. Chłopak wiedział, że to nastąpi,
wiedział, że wyrzuci go z domu... Jeszcze raz rozejrzał się po
mieszkaniu i wyszedł zamykając drzwi.
Ona położyła się na łóżku, po czym schowała głowę w poduszkę i
zaczęła krzyczeć. Wzięła ich wspólne zdjęcie z szafki nocnej, przyjrzała
się mu uważnie, a z jej oka wypłynęła łza, która wylądowała na
fotografii. Przeczytała napis znajdujący się na odwrocie pamiątki 'Na
zawsze razem'. Następnie podarła je na milion kawałków i zaczęła walić
rękoma o materac. Po jakimś czasie, kiedy już się uspokoiła, wykończona
zasnęła.
*tydzień później*
Z każdym dniem dziewczyna czuła się trochę lepiej, jednak cały czas
leżała w łóżku. Ona na prawdę bardzo kochała chłopaka, niestety było
już za późno. Szukała jakiegokolwiek sensu, by dalej żyć, jednak nie
znalazła go. Jej oczy widziały otoczenie w czarno-białych barwach. Kiedy
on znikną z jej życia, zniknęły także wszystkie kolory. To on był
sensem jej życia, on był jej kolorami. A teraz? Tak po prostu postanowił
odejść nie zostawiając dziewczynie powodu do dalszego funkcjonowania.
Nie mogła uwierzyć w to, że chłopak, z którym była już 3 lata ją
zdradził... I to z jej najlepszą przyjaciółką, teraz została zupełnie
sama. Sama w tym okrutnym świecie pełnym nienawiści, problemów i ludzi.
On zaś już prawie zapomniał o Violettcie, jakby wszystkie chwile,
które przeżyli razem w ogóle się nie liczyły. Jakby w ogóle nie miały
miejsca w przeszłości.. Następnego dnia po rozstaniu z Violettą, związał
się z Francescą. Tworzyli razem szczęśliwą parę. Razem chodzili, razem
jedli, razem robili wszystko. Kiedy jednak chłopak pierwszy raz od
jakiegoś czasu przypadkowo natrafił na zdjęcie jego z Violettą, na jego
twarzy pojawił się lekki uśmiech. Czuł współczucie, tęsknotę i nagle
wszystkie wspomnienia, chwile spędzone razem jak tknięciem palca
powróciły. Te złe chwile jak i te dobre. W tym momencie zapragną
porozmawiać z Violettą, chciał aby zostali chociaż przyjaciółmi. Jeszcze
udał się do parku, aby wszystko przemyśleć na spokojnie.
Castillo pierwszy raz od tygodnia zeszła na dół. Udała się do
kuchni i przygotowała sobie jajecznicę. Wcześniej nic nie jadła. Nie
była w stanie wykonać nawet takiej czynności. Nie była w stanie wyjść z
łóżka... Z niechęcią jadła przygotowany posiłek. Jeśli tak można by to
było nazwać. Bardziej wędrowała widelcem po talerzu. Kiedy już czuła, że
więcej nie da rady zjeść, odstawiła talerz, ogarnęła się i postanowiła
wyjść do sklepu, aby kupić podstawowe produkty spożywcze. Szła przez
park, gdyż to była najszybsza droga.
Chłopak siedział na ławce ze spuszczoną głową, pomyślał, że będzie
musiał pójść do Violetty i z nią porozmawiać. Nie wiedział, że ta chwila
nastąpi tak szybko. Uniósł głowę ku górze i ujrzał przepiękną sylwetkę
dziewczyny. Szybko wstał z miejsca i podbiegł do niej.
-Violetta!-krzykną w jej stronę.
Ona odwróciła się i znieruchomiała. Już tak dawno go nie widziała.
Tęskniła za nim, cholernie za nim tęskniła, jednak wiedziała, że musi
być twarda, że musi to wytrzymać.
-Leon... Czego chcesz?
-Przeprosić. Nie chcieliśmy Cię zranić, uwierz mi...
-Ale to zrobiliście... Jesteś z Francescą?
-No... No tak...
-No widzisz... To życzę szczęścia.-odparła z ironią w głosie-Nie wierzę,
że tak szybko udało Ci się o mnie zapomnieć. O tym wszystkim co nas
łączyło.
-Ala ja Cię kocham! Strasznie Cię kocham i chcę z tobą żyć. Francesca...
Zdałem sobie sprawę jakim idiotą byłem. Ja jej nie kocham, to była
chwila słabości.-już miał wypowiedzieć te słowa. Były one jak
najbardziej szczere, jednak nie wyznał prawdy. Dotarło do niego, że ona
nie zasługuję na kogoś takiego jak on. Powinna żyć w szczęściu, ale z
kimś innym. Z kimś kto nie będzie jej ranił.
-Masz rację. Już zapomniałem, to nie ma sensu.-postanowił skłamać. I
chociaż to było dla niego trudne, to myślał, że tak będzie lepiej.
-Tak myślałam...-powiedziała z zaszklonymi oczami.
Po wypowiedzianych słowach odeszła od niego. Z jej oczu wypływały
strumienie słonych łez. Łez bólu, rozpaczy po utracie kochanej osoby. To
był dla niej cios w serce. Szła szybko nie patrząc przed siebie. Nagle
straciła grunt pod nogami. Wszystko zrobiło się ciemne.
Samochód jechał z szybką prędkością po jezdni. Pijany kierowca
pojazdu nie zauważył dziewczyny przechodzącej przez pasy. Z dużą siłą
zderzył się z nastolatką. Upadła na ziemię. Kierowca nie przeją się
całym zdarzeniem. Po prostu jechał dalej.
Leon jeszcze chwilę stał zrozpaczony. Odwrócił się w celu zobaczenia
po raz ostatni swojej ukochanej. Zobaczył postać leżącą w kałuży krwi.
Kiedy doszło do niego, że to Violetta, od razu do niej pobiegł. Teraz to
z jego oczu wypływały łzy. Nie chciał jej stracić.
-Nie odchodź, proszę Cię! Nie! Ja cię kocham, rozumiesz?! Kocham Cię,
nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz mnie zostawić!-krzykną, po czym
wybuchną płaczem.
Karetka wezwana przez jednego z przechodniów, zabrała dziewczynę do
szpitala. Chłopak szybko wezwał taksówkę i także tam pojechał. Siedział
przy niej każdą dzień i każdą noc. Cały czas żył w nadziei na lepsze
jutro.Wierzył w to, że wszystko będzie dobrze.
Nagle sprzęt podłączony do dziewczyny zaczął piszczeć, a kreska na
wykresie zrobiła się prosta. Do pomieszczenia wbiegła masa lekarzy i
pielęgniarek. Chłopak wyproszony wyszedł z sali. Nie wiedział dokładnie
co się stało. Dopiero kiedy doszło do niego, że może stracić ukochaną
jego serce zabiło mocniej. Bał się. Bardzo się bał. Lekarze zaczęli
akcję ratunkową. Maltretowali ją różnymi sprzętami, w celu przywrócenia
pracy jej serca. Nagle wszystko ucichło. Z sali wyszedł zawiedziony
lekarz.
-Niestety, nie udało nam się. Robiliśmy co w naszej mocy, ale nie dało
się przywrócił pracy serca. Przykro nam. -odparł lekarz, po czym wszyscy
rozeszli się w swoje strony.
Chłopak się załamał. Stracił wszystko to co najbardziej kochał.
Serce, które biło tylko dla niego przestało funkcjonować. Nie było już
odwrotu, stracił ją. Stracił na zawsze. Dlaczego jeśli tak bardzo ją
kochał, zdradził ją? Dlaczego kłamał, że już o niej zapomniał? Dlaczego
to ona nie żyje? Przecież to on powinien być na jej miejscu-w jego
głowie utworzyło się tysiąc pytań, jednak na żadne z nic nie umiał
odpowiedzieć-czym ona sobie zasłużyła? Po fakcie chłopak załamał się.
Stracił jedyny sens życia. Ona była jego narkotykiem. Uzależnił się on
niej. Teraz wiedział, że już nigdy nic nie będzie takie same jak
wcześniej. Wszystko przez jego głupotę.
Próbował sobie z tym wszystkim radzić, próbował żyć dalej,
próbował zapomnieć. Próbował wszystkiego, jednak nic to nie dało.
Wszyscy pomagali mu wyjść z depresji jednak na marne. Chłopak w końcu
nie wytrzymał. To wszystko go przewyższało, ta presja były dla niego
zbyt silna. Kiedy nikogo nie było w domu udał się do łazienki i sięgną
do najwyższej półki, z której wziął pudełeczko z jakimiś tabletkami.
Wysypał na swoją rękę, na początku 1, potem 2, 3, aż w końcu całe
opakowanie było opróżnione. Chwilę myślał nad tym co chce zrobić jednak,
w końcu odważył się i połkną wszystkie tabletki.
Teraz już i chłopak był tam gdzie dziewczyna. Nie żałował swojego czynu, nie myślał o innych, teraz liczyli się tylko oni.
"Na zawsze razem"
Miłość przychodzi i odchodzi w najbardziej nieoczekiwanych dla nas
momentach, więc nie pozwólmy żeby to co jest dla nas najważniejsze
odeszło. Przeważnie żyjemy chwilą i myślimy dopiero po wykonanym fakcie.
Los nie zawsze układa nam szczęśliwe scenariusze i nie możemy zmienić
tego co zostało dla nas zaplanowane, jednak w jakiś sposób możemy na to
wpłynąć. To zależy już od nas, czy wykorzystamy to w dobry, czy raczej
zły sposób.